niedziela, 5 lipca 2015

Prolog

Duch mój zamieszkał wyludnione miasta
I widmem nędzy przepala swe oczy —
duch mój gdzieś w dale bezimienne kroczy,
jak pogrzeb wynoszący trędowatych z miasta 
                                   Tadeusz Miciński, Duch mój zamieszkał...

PROLOG

Chłopak siedział po turecku na jednym z kamiennych, zaniedbanych grobów na starym Cmentarzysku Old Burying Point.
Nagrobek pod nim był zimny i nieprzyjemny tak samo jak on sam się czuł. Jaki był.
Jego zimny wzrok utkwiony był w dużej, marmurowej figurze anioła. Rzeźba wydała się mu żałośnie irytująca - jak zwykle anioł przypomniał chłopca z burzą lokowanych włosów i białej szacie do ziemi i oczywiście w gołych stopach. Zanim rozciągały się jego kamienne skrzydła. Na twarzy wypisany miał głęboki smutek jakby żałował zmarłego który pod nim spoczywa.
Nigdy nie mógł zrozumieć po co ludzie robią z grobów bliskich szopki. Po co tysiąc świec i milion kwiatów, po co figurki i zdjęcia przecież temu zmarłemu to i tak obojętne. Go nie obchodzi co postawią mu na grobie bo on nie żyje.
Rodzina i przyjaciele robią to bo są samolubni bo oni chcą za trzymać zmarłego przy sobie, bo dopiero po śmierci widzą że kochali tę osobę która odeszła. Przynoszą kwiaty i palą świece że by pokazać że kochają i pamiętają ale już jest za późno. Robią to też na pokaz, by wszyscy widzieli ich miłość i rozpacz po starcie.
Ale jego rodzice nie robią nawet tego. Bogaci i zakłamani ludzie dla których liczą się tylko kasa i status społeczny. Po jego śmierci matka nawet nie uroniła łzy a ojciec nie raczył nawet wyjść z pracy kiedy jego najstarszy syn odszedł.
Ale na pogrzebie matka szlochała a ojciec...ojciec udawał zrozpaczonego.
Po jakże hucznym i teatralnym pogrzebie matka poszła na zakupy i wydała kilka tysięcy dolarów ojca na coś czego nie potrzebowała a ojciec wrócił do firmy, do swojej sekretarki.
Kopiąc kamień wstał z nagrobka i przeszedł przed cmentarz do nowej części gdzie znajdował się jego grób. Nowy marmurowy i błyszczący z zdjęciem.
Przykucnął przed grobem i zebrał z niego kilka liści rzucając je na bok. Od tak dawna nikt tam nie był. Nikt nie przechodzi, nie odwiedza, nie pamięta. Od śmierci minęło dwadzieścia  długich lat a jego matka tu nie przyszła.
Kwiaty od pogrzebu zamieniały się w kompost a te które były z plastiku były brudne od błota.
Podszedł do tablicy i przejechał ręką po złotych napisach

Justin Bieber
ZMARŁY: 28.03.1996r.
ŻYŁ 20 LAT

Chłopak usłyszał kroki na ścieżce cmentarnej jeszcze raz spojrzał na grób po czym rozpłynął się w grudniowym powietrzu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz