ROZDZIAŁ 1
- To jest bardzo zły
pomysł - marudziła Nina idąc za mną. - Nastya to się źle skończy. Widzisz to
miejsce? Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Nie. A przynajmniej
starałam się jej nie słuchać. Kochałam moją najlepszą przyjaciółkę Ninę, jednak
dziś nie miałam humoru na jej marudzenie. Zwykle wspierała mnie w takich
wypadach lub sama podsuwała mi pomysły. Jednak nie dziś.
Jeżeli mam być
szczera, to się jej nie dziwię. Kto normalny chciałby chodzić po takich
miejscach, jak to do którego właśnie zmierzamy. Zwłaszcza w wieczór Halloween
podczas pełni. Niewielu chętnych by się znalazło.
Może jacyś Goci lub Emo?
Nieważne.
Ale nikogo tu nie będzie.
Tylko ja będę świadkiem tego, co będzie się działo.
- Daj spokój, zaraz
będziemy na miejscu. - Rzuciłam przez ramię.
- To mnie martwi
najbardziej – mruknęła. - Nie zastanawiałaś się może, dlaczego nikt tu nie
przychodzi?
- Jest! – Krzyknęłam.
Ruiny świątyni były
ukryte wśród lesistej polany. Z budynku pozostały tylko zewnętrzne ściany. Dach
i podłogi zapadły się już dawno temu. To co nie zdążyło zgnić, ustępowało pod
naporem drapieżnych pnączy i młodych drzewek, wydzielających zjełczały zapach.
Kościelny plac z ruinami budynku otaczał kamienny mur. Jedynym otworem w
ogrodzeniu była osłonięta daszkiem furtka cmentarna o rozmiarach
wystarczających, aby pomieścić żałobników niosących trumnę. Od bramy do drzwi
kościoła prowadziła ścieżka, która uparcie nie poddawała się chwastom.
Przecięłam ją i bez
problemu przeszłam przez sypiące się ogrodzenie.
Odwróciłam się do
Niny.
- Nina chodź. Nie
możesz zostawić mnie samej – powiedziałam, będąc już po drugiej stronie.
- Przecież wiesz, że i
tak pójdę z tobą. Tylko wiesz równie dobrze, że teraz mogłybyśmy przygotowywać
się na imprezę.
- Pójdziemy na
imprezę. To długo nie potrwa.
- Co roku tak mówisz.
- Nina przeskoczyła przez ogrodzenie i wylądowała obok mnie.
Roześmiałam się. To
była prawda. Zawsze wszystko ma trwać chwilę, a wychodzi z tego nawet po klika
godzin. Poprawiłam torbę sportową na ramieniu.
Zmierzchało, cienie
rozmyły się. Czuć było przemijanie - ani dzień, ani noc, szara, ponura godzina.
Na cmentarzu odezwał
się samotny kruk, lecący powoli w ślad za krewniakami. Było tak cholernie zimno
i cicho.
Przed nami cmentarz
ciągnął się co najmniej przez pół kilometra i kończył potężnym żywopłotem. Na
cmentarzu nie wypadało dalej maszerować, rozkopując trawę, dlatego zwolniłyśmy
i stąpałyśmy po cichu.
Większość kamieni
nagrobnych zrobiono z ciemnego granitu, lub marmuru. Inskrypcje były wytarte i
ledwo widoczne w mroku.
Odczytałam kilka
nazwisk i parę dat z tysiąc osiemset któregoś. Nie mogłam się powstrzymać żeby
ich nie dotknąć, więc wyjęłam ręce z kieszeni i szłam przesuwając palcami po
nich.
Kamień był zimny,
szorstki i brudny. Po kilku tablicach pięły się więdnące kwiaty.
Wyglądało na to, że
nagrobki są poustawiane przypadkowo. Kiedy już mi się wydawało, że zauważyłam
równy rządek, linia zakrzywiała się w dziwny owal. Raczej nie było ryzyka, że
się zgubię, bo po jednej stroni widziałam wyraźnie ciemny las.
- Dobra tu będzie okay.
- Zatrzymałyśmy się pod wielką figurą anioła.
Położyłam torbę na
zimnej ziemi.
Przykucnęłam na ziemi,
otworzyłam bagaż i razem z Niną zaczęłyśmy wyjmować z niego świece, kryształy,
sól oraz księgę. Z kieszeni kurtki moja towarzyszka wyciągnęła paczkę zapałek.
Narysowałyśmy równy
krąg z soli i zapaliłyśmy świeczki dookoła. Nina wyszła z kręgu i patrzyła
teraz na wszystko z pewnej odległości. Wstałam, aby zdjąć sweter żeby móc na
nim uklęknąć. Spojrzałam jeszcze raz na moja przyjaciółkę.
- Teraz to naprawdę
wyglądasz jak czarownica. - Zauważyła z lekkim uśmiechem.
Spojrzałam w dół. Miała
racje. Czarny sweter sięgał mi prawie do łydek. Pod spodem miałam jednolicie
czarny T-shirt. Lamówka zamiatającej o ziemię cygańskiej spódnicy, także była
czarna.
- Zaczynamy? - spytała
Nina.
Sprawdziłam godzinę na
zegarku, który miałam na ręku. Idealnie. Skinęłam głową do dziewczyny. Ta
cofnęła jeszcze klika kroków.
- Nadal uważam, że to
kiepski pomysł! - krzyknęła jeszcze do mnie. - Narobisz sobie kłopotów!
Odpowiedziałam jej
uśmiechem i uniosłam kciuk do góry. Patrzyłam jeszcze jak Nina odwraca się i
wraca biegiem do samochodu, gdzie czeka jej chłopak Cam.
Uklęknęłam pośrodku
koła i spojrzałam w niebo. Na niebie nie widać było jeszcze księżyca.
Dobra zróbmy to raz, a
dobrze i spadamy na imprezę.
Poczułam to, jeszcze
zanim usłyszałam. Wrażenie czyjejś obecności. Zaraz potem usłyszałam szum.
Wrażenie, ze ktoś jest
tuż obok mnie wzmogło się, a dźwięk stał się nieco głośniejszy.
Przez moje ciało
przeszedł dreszcz. Zastygłam w bezruchu. Próbowałam oczyścić swój umysł. To
zawsze pomaga. Nie bój się!
Dobrze znałam uczucia które
się we mnie obudziły. Ktoś z zaświatów
jest tu ze mną. Czułam to nie raz w starym domu, w kościele, w szkole, u
sąsiadki i w domu mojej babci. Wszędzie tam straszyło- duch kobiety
zamordowanej przez męża, duch księdza, duch nastolatka zmarłego na atak serca
na lekcji matematyki i duch mojej prababci.
Scenarzyści piszą
scenariusze filmów o opętaniach i
zjawach dręczących domowników. Nawet nie zdają sobie sprawy, że zmarli są wokół
nich na co dzień. W dzień i w noc, w kinie, w samochodzie.
Dlaczego uważam się za
specjalistę, od niespokojnych zmarłych dusz? Ponieważ je widzę i słyszę. Jestem
Medium.
To prawda i nie jestem
jedną z tych "nawiedzonych" starych (lub młodych zależy od podejścia)
kobiet, które cały dzień siedzą owinięte kilogramami szali, w niewietrzonym
pomieszczeniu paląc zioło, a potem twierdzą że mają wizję z zaświatów. Jakbym
się upaliła jak one, to też bym miała niezłe wizje. Nie mówię, że wszystkie to
oszustki, ale większość z nich to po prostu naciągaczki. No proszę, tekst typu
"Wypędzę tego ducha za sto dolarów" już wskazuje na oszustwo.
Stare legendy zalecały
odprawienie rytuału w kościele o północy, ale umarli byli na bakier z
punktualnością, szczególnie w Halloween.
Rytuał polegał na tym,
aby w ten szczególny wieczór w miejscach opuszczonych i zapomnianych jak to
założyć coś w rodzaju bramy, aby złe duchy z czyśćca nie mogły powrócić na
ziemię. Założenie pieczęci było proste i w miarę łatwe. Polegało na stworzeniu
symbolu, inaczej ‘’Drzwi’’.
Sięgnęłam po Księgę
Cieni. Otworzyłam ją, po czym zaczęłam kartkować.
Przeglądałam ją strona
po stronie. Każdą kartkę pokrywały rzędy równiutkiego pisma i starannie
naszkicowanych diagramów, przypominających sieci pajęcze. Diagramy składały się
z większych i mniejszych okręgów, greckich liter, dziwnych znaków i run.
Były tam trójkąty,
ośmiokąty, pentagramy, kwadraty i siedmioramienne gwiazdy. Na marginesach
zanotowano komentarze, a z diagramami przeplatały się ustępy po łacinie i spisy
różnych substancji. Na większości owych spisów figurowała sól. Były tam też
między innymi: imbir, wosk, paznokcie, odłamki lustra, pazury koguta, kocie zęby
i barwne wstążki. I krew. Wśród składników często znajdowała się kropla krwi. W
księdze znajdowały się zaklęcia na każdą okazję.
Jedne pomagały
odnaleźć zgubę, inne błogosławiły niemowlęta, lub odczyniały urok. Niektóre
umożliwiały jasnowidzenie, zapewniały obronę przed złymi czarami, albo leczyły
wszelkie choroby i rany.
Przewracałam strony.
Moje serce płonęło. Czułam też dreszcz ekscytacji, jakby przez gardło
przebiegał mi prąd.
Przypomniałam sobie o
Ninie i Camie, czekających w samochodzie i skupiłam się na zadaniu.
Znalazłam odpowiednią
stronę w księdze. Złapałam mały scyzoryk, który ze sobą przyniosłyśmy i
nacięłam sobie palec. Natychmiast pojawiła się kropla krwi. Wyrecytowałam słowa
z księgi, kreśląc symbol bramy na ziemi cmentarza.
Ne dimittas inferos
animas
Mortius nocte ianuas
cllausas
Quinque elementa
ceravit porta
Sanguine arcem ex
operit[1]
Na sekundę zerwał się wiatr, targając liśćmi na drzewach i płomieniami świec wokół mnie.
Rozległ się krzyk,
wokoło zaroiło się od różnych postaci z pustymi oczami i zaszytymi ustami. Jedna po drugiej zbliżały się do mnie, a kiedy krąg nie pozawalał im przejść,
wydając z siebie przeraźliwe, mrożące krew w żyłach dźwięki dziesiątki, a
nawet setki dusz w agonii wracało do podziemia. Symbol zalśnił na bordowo i po
czym zastygł w ziemi, zamykając ostatnią z siedmiu bram do następnego
roku.
Wstałam z zimnej ziemi
i otrzepałam spódnicę, podniosłam sweter i zrobiłam z nim to samo.
Zamknęłam księgę,
odłożyłam ją do torby, pozbierałam kryształy, rozmazałam krąg i zaczęłam
zdmuchiwać świeczki, chciałam sprzątnąć wszystko, jak najszybciej i wrócić do
przyjaciół.
Właśnie zapinałam
suwak w torbie kiedy zobaczyłam, że ktoś mnie obserwuje. Osoba stała oparta o
jeden z kamiennych nagrobków, kilkanaście kroków ode mnie. Mimo, że nadeszła
już ciemność doskonale było widać obcego. Był to chłopak.
Przeszedł mnie
dreszcz. Na pewno nie było to żadne z moich przyjaciół. Wiedziałabym, że to Cam.
Była to też osoba w pełni żywa, poznałabym gdyby było inaczej.
Zrobiłam krok do
przodu kurczowo trzymając torbę w ręku, aby w razie czego szybko móc
rzucić się do ucieczki. Po co ktoś chciałby być w takim miejscu jak to.
- Nastya! -
dobiegł mnie głos Niny.
Instynktownie
odwróciłam się w stronę z której doszedł jej głos. Kiedy znów spojrzałam
w stronę intruza, nikogo tam nie było.
- Hej skończyłaś już?
– Zapytała, kiedy podeszła do mnie. Jej latarka rzucała słabe
światło dookoła nas.
- Tak. Możemy wracać.
– Odpowiedziałam, jeszcze raz rozglądając się dookoła. - Wiem, że to dziwnie
zabrzmi, ale czy ktoś tu był?
- Poza nami ktoś
miałby tu być? Ktoś żywy? - Zaśmiała się Nina.
- Gdyby był martwy,
nie pytałabym. - Odpowiedziałam idąc przez cmentarz.
- No racja. Nie,
nikogo nie widziałam. - Przeskoczyła przez mur, a ja zaraz na nią gdzie
powitały nas dwa
reflektory samochodu Cama.
[1] Duszom z Zaświatów wejść nie pozwalam
Umarłym tej nocy drzwi zamykam
Pięć żywiołów bramę stworzyło
Moja krew zamek zatrzaśnie