wtorek, 21 lipca 2015

Rozdział 1

ROZDZIAŁ 1

- To jest bardzo zły pomysł - marudziła Nina idąc za mną. - Nastya to się źle skończy. Widzisz to miejsce? Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Nie. A przynajmniej starałam się jej nie słuchać. Kochałam moją najlepszą przyjaciółkę Ninę, jednak dziś nie miałam humoru na jej marudzenie. Zwykle wspierała mnie w takich wypadach lub sama podsuwała mi pomysły. Jednak nie dziś.
Jeżeli mam być szczera, to się jej nie dziwię. Kto normalny chciałby chodzić po takich miejscach, jak to do którego właśnie zmierzamy. Zwłaszcza w wieczór Halloween podczas pełni. Niewielu chętnych by się znalazło.
Może jacyś Goci lub Emo? Nieważne.
Ale nikogo tu nie będzie. Tylko ja będę świadkiem tego, co będzie się działo.
- Daj spokój, zaraz będziemy na miejscu. - Rzuciłam przez ramię.
- To mnie martwi najbardziej – mruknęła. - Nie zastanawiałaś się może, dlaczego nikt tu nie przychodzi?
- Jest! – Krzyknęłam.
Ruiny świątyni były ukryte wśród lesistej polany. Z budynku pozostały tylko zewnętrzne ściany. Dach i podłogi zapadły się już dawno temu. To co nie zdążyło zgnić, ustępowało pod naporem drapieżnych pnączy i młodych drzewek, wydzielających zjełczały zapach. Kościelny plac z ruinami budynku otaczał kamienny mur. Jedynym otworem w ogrodzeniu była osłonięta daszkiem furtka cmentarna o rozmiarach wystarczających, aby pomieścić żałobników niosących trumnę. Od bramy do drzwi kościoła prowadziła ścieżka, która uparcie nie poddawała się chwastom.
Przecięłam ją i bez problemu przeszłam przez sypiące się ogrodzenie.
Odwróciłam się do Niny.
- Nina chodź. Nie możesz zostawić mnie samej – powiedziałam, będąc już po drugiej stronie.
- Przecież wiesz, że i tak pójdę z tobą. Tylko wiesz równie dobrze, że teraz mogłybyśmy przygotowywać się na imprezę.
- Pójdziemy na imprezę. To długo nie potrwa.
- Co roku tak mówisz. - Nina przeskoczyła przez ogrodzenie i wylądowała obok mnie.
Roześmiałam się. To była prawda. Zawsze wszystko ma trwać chwilę, a wychodzi z tego nawet po klika godzin. Poprawiłam torbę sportową na ramieniu.
Zmierzchało, cienie rozmyły się. Czuć było przemijanie - ani dzień, ani noc, szara, ponura godzina.
Na cmentarzu odezwał się samotny kruk, lecący powoli w ślad za krewniakami. Było tak cholernie zimno i cicho. 
Przed nami cmentarz ciągnął się co najmniej przez pół kilometra i kończył potężnym żywopłotem. Na cmentarzu nie wypadało dalej maszerować, rozkopując trawę, dlatego zwolniłyśmy i stąpałyśmy po cichu.
Większość kamieni nagrobnych zrobiono z ciemnego granitu, lub marmuru. Inskrypcje były wytarte i ledwo widoczne w mroku.
Odczytałam kilka nazwisk i parę dat z tysiąc osiemset któregoś. Nie mogłam się powstrzymać żeby ich nie dotknąć, więc wyjęłam ręce z kieszeni i szłam przesuwając palcami po nich.
Kamień był zimny, szorstki i brudny. Po kilku tablicach pięły się więdnące kwiaty.
Wyglądało na to, że nagrobki są poustawiane przypadkowo. Kiedy już mi się wydawało, że zauważyłam równy rządek, linia zakrzywiała się w dziwny owal. Raczej nie było ryzyka, że się zgubię, bo po jednej stroni widziałam wyraźnie ciemny las.
- Dobra tu będzie okay. - Zatrzymałyśmy się pod wielką figurą anioła.
Położyłam torbę na zimnej ziemi.
Przykucnęłam na ziemi, otworzyłam bagaż i razem z Niną zaczęłyśmy wyjmować z niego świece, kryształy, sól oraz księgę. Z kieszeni kurtki moja towarzyszka wyciągnęła paczkę zapałek.
Narysowałyśmy równy krąg z soli i zapaliłyśmy świeczki dookoła. Nina wyszła z kręgu i patrzyła teraz na wszystko z pewnej odległości. Wstałam, aby zdjąć sweter żeby móc na nim uklęknąć. Spojrzałam jeszcze raz na moja przyjaciółkę.
- Teraz to naprawdę wyglądasz jak czarownica. - Zauważyła z lekkim uśmiechem.
Spojrzałam w dół. Miała racje. Czarny sweter sięgał mi prawie do łydek. Pod spodem miałam jednolicie czarny T-shirt. Lamówka zamiatającej o ziemię cygańskiej spódnicy, także była czarna.
- Zaczynamy? - spytała Nina.
Sprawdziłam godzinę na zegarku, który miałam na ręku. Idealnie. Skinęłam głową do dziewczyny. Ta cofnęła jeszcze klika kroków.
- Nadal uważam, że to kiepski pomysł! - krzyknęła jeszcze do mnie. - Narobisz sobie kłopotów!
Odpowiedziałam jej uśmiechem i uniosłam kciuk do góry. Patrzyłam jeszcze jak Nina odwraca się i wraca biegiem do samochodu, gdzie czeka jej chłopak Cam.
Uklęknęłam pośrodku koła i spojrzałam w niebo. Na niebie nie widać było jeszcze księżyca.
Dobra zróbmy to raz, a dobrze i spadamy na imprezę.
Poczułam to, jeszcze zanim usłyszałam. Wrażenie czyjejś obecności. Zaraz potem usłyszałam szum.
Wrażenie, ze ktoś jest tuż obok mnie wzmogło się, a dźwięk stał się nieco głośniejszy.
Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Zastygłam w bezruchu. Próbowałam oczyścić swój umysł. To zawsze pomaga. Nie bój się!
Dobrze znałam uczucia które się we mnie obudziły.  Ktoś z zaświatów jest tu ze mną. Czułam to nie raz w starym domu, w kościele, w szkole, u sąsiadki i w domu mojej babci. Wszędzie tam straszyło- duch kobiety zamordowanej przez męża, duch księdza, duch nastolatka zmarłego na atak serca na lekcji matematyki i duch mojej prababci.
Scenarzyści piszą scenariusze filmów o opętaniach  i zjawach dręczących domowników. Nawet nie zdają sobie sprawy, że zmarli są wokół nich na co dzień. W dzień i w noc, w kinie, w samochodzie.
Dlaczego uważam się za specjalistę, od niespokojnych zmarłych dusz? Ponieważ je widzę i słyszę. Jestem Medium.  
To prawda i nie jestem jedną z tych "nawiedzonych" starych (lub młodych zależy od podejścia) kobiet, które cały dzień siedzą owinięte kilogramami szali, w niewietrzonym pomieszczeniu paląc zioło, a potem twierdzą że mają wizję z zaświatów. Jakbym się upaliła jak one, to też bym miała niezłe wizje. Nie mówię, że wszystkie to oszustki, ale większość z nich to po prostu naciągaczki. No proszę, tekst typu "Wypędzę tego ducha za sto dolarów" już wskazuje na oszustwo.
Stare legendy zalecały odprawienie rytuału w kościele o północy, ale umarli byli na bakier z punktualnością, szczególnie w Halloween.
Rytuał polegał na tym, aby w ten szczególny wieczór w miejscach opuszczonych i zapomnianych jak to założyć coś w rodzaju bramy, aby złe duchy z czyśćca nie mogły powrócić na ziemię. Założenie pieczęci było proste i w miarę łatwe. Polegało na stworzeniu symbolu,  inaczej  ‘’Drzwi’’.
Sięgnęłam po Księgę Cieni. Otworzyłam ją, po czym zaczęłam kartkować. 
Przeglądałam ją strona po stronie. Każdą kartkę pokrywały rzędy równiutkiego pisma i starannie naszkicowanych diagramów, przypominających sieci pajęcze. Diagramy składały się z większych i mniejszych okręgów, greckich liter, dziwnych znaków i run.
Były tam trójkąty, ośmiokąty, pentagramy, kwadraty i siedmioramienne gwiazdy. Na marginesach  zanotowano komentarze, a z diagramami przeplatały się ustępy po łacinie i spisy różnych substancji. Na większości owych spisów figurowała sól. Były tam też między innymi: imbir, wosk, paznokcie, odłamki lustra, pazury koguta, kocie zęby i barwne wstążki. I krew. Wśród składników często znajdowała się kropla krwi. W księdze znajdowały się zaklęcia na każdą okazję. 
Jedne pomagały odnaleźć zgubę, inne błogosławiły niemowlęta, lub odczyniały urok. Niektóre umożliwiały jasnowidzenie, zapewniały obronę przed złymi czarami, albo leczyły wszelkie choroby i rany.
Przewracałam strony. Moje serce płonęło. Czułam też dreszcz ekscytacji, jakby przez gardło przebiegał mi prąd.
Przypomniałam sobie o Ninie i Camie, czekających w samochodzie i skupiłam się na zadaniu.
Znalazłam odpowiednią stronę w księdze. Złapałam mały scyzoryk, który ze sobą przyniosłyśmy i nacięłam sobie palec. Natychmiast pojawiła się kropla krwi. Wyrecytowałam słowa z  księgi, kreśląc symbol bramy na ziemi cmentarza.

Ne dimittas inferos animas
Mortius nocte ianuas cllausas
Quinque elementa ceravit porta
Sanguine arcem ex operit[1]

Na sekundę zerwał się wiatr, targając liśćmi na drzewach i płomieniami świec wokół mnie. 
Rozległ się krzyk, wokoło zaroiło się od różnych postaci z pustymi oczami i zaszytymi ustami. Jedna po drugiej zbliżały się do mnie, a kiedy krąg nie pozawalał im przejść, wydając z siebie przeraźliwe, mrożące krew w żyłach dźwięki  dziesiątki, a nawet setki dusz w agonii wracało do podziemia. Symbol zalśnił na bordowo i po czym zastygł w ziemi, zamykając ostatnią z siedmiu bram do następnego roku.
Wstałam z zimnej ziemi i otrzepałam spódnicę, podniosłam sweter i zrobiłam z nim to samo. 
Zamknęłam księgę, odłożyłam ją do torby, pozbierałam kryształy, rozmazałam krąg i zaczęłam zdmuchiwać świeczki, chciałam sprzątnąć wszystko, jak najszybciej i wrócić do przyjaciół.
Właśnie zapinałam suwak w torbie kiedy zobaczyłam, że ktoś mnie obserwuje. Osoba stała oparta o jeden z kamiennych nagrobków, kilkanaście kroków ode mnie. Mimo, że nadeszła już ciemność doskonale było widać obcego. Był to chłopak.
Przeszedł mnie dreszcz. Na pewno nie było to żadne z moich przyjaciół. Wiedziałabym, że to Cam. Była to też osoba w pełni żywa, poznałabym gdyby było inaczej.
Zrobiłam krok do przodu kurczowo trzymając torbę w ręku, aby w razie czego szybko móc  rzucić się do ucieczki. Po co ktoś chciałby być w takim miejscu jak to.
- Nastya!  - dobiegł mnie głos Niny.
Instynktownie odwróciłam się w stronę z której doszedł jej głos. Kiedy znów spojrzałam w stronę intruza, nikogo tam nie było.
- Hej skończyłaś już? – Zapytała, kiedy podeszła do mnie. Jej latarka rzucała słabe światło dookoła nas.
- Tak. Możemy wracać. – Odpowiedziałam, jeszcze raz rozglądając się dookoła. - Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale czy ktoś tu był?
- Poza nami ktoś miałby tu być? Ktoś żywy?  - Zaśmiała się Nina.
- Gdyby był martwy, nie pytałabym. - Odpowiedziałam idąc przez cmentarz.
- No racja. Nie, nikogo nie widziałam. - Przeskoczyła przez mur, a ja zaraz na nią gdzie 
powitały nas dwa reflektory samochodu Cama.




[1] Duszom z Zaświatów wejść nie pozwalam
Umarłym tej nocy drzwi zamykam
Pięć żywiołów bramę stworzyło

Moja krew zamek zatrzaśnie 

niedziela, 5 lipca 2015

Prolog

Duch mój zamieszkał wyludnione miasta
I widmem nędzy przepala swe oczy —
duch mój gdzieś w dale bezimienne kroczy,
jak pogrzeb wynoszący trędowatych z miasta 
                                   Tadeusz Miciński, Duch mój zamieszkał...

PROLOG

Chłopak siedział po turecku na jednym z kamiennych, zaniedbanych grobów na starym Cmentarzysku Old Burying Point.
Nagrobek pod nim był zimny i nieprzyjemny tak samo jak on sam się czuł. Jaki był.
Jego zimny wzrok utkwiony był w dużej, marmurowej figurze anioła. Rzeźba wydała się mu żałośnie irytująca - jak zwykle anioł przypomniał chłopca z burzą lokowanych włosów i białej szacie do ziemi i oczywiście w gołych stopach. Zanim rozciągały się jego kamienne skrzydła. Na twarzy wypisany miał głęboki smutek jakby żałował zmarłego który pod nim spoczywa.
Nigdy nie mógł zrozumieć po co ludzie robią z grobów bliskich szopki. Po co tysiąc świec i milion kwiatów, po co figurki i zdjęcia przecież temu zmarłemu to i tak obojętne. Go nie obchodzi co postawią mu na grobie bo on nie żyje.
Rodzina i przyjaciele robią to bo są samolubni bo oni chcą za trzymać zmarłego przy sobie, bo dopiero po śmierci widzą że kochali tę osobę która odeszła. Przynoszą kwiaty i palą świece że by pokazać że kochają i pamiętają ale już jest za późno. Robią to też na pokaz, by wszyscy widzieli ich miłość i rozpacz po starcie.
Ale jego rodzice nie robią nawet tego. Bogaci i zakłamani ludzie dla których liczą się tylko kasa i status społeczny. Po jego śmierci matka nawet nie uroniła łzy a ojciec nie raczył nawet wyjść z pracy kiedy jego najstarszy syn odszedł.
Ale na pogrzebie matka szlochała a ojciec...ojciec udawał zrozpaczonego.
Po jakże hucznym i teatralnym pogrzebie matka poszła na zakupy i wydała kilka tysięcy dolarów ojca na coś czego nie potrzebowała a ojciec wrócił do firmy, do swojej sekretarki.
Kopiąc kamień wstał z nagrobka i przeszedł przed cmentarz do nowej części gdzie znajdował się jego grób. Nowy marmurowy i błyszczący z zdjęciem.
Przykucnął przed grobem i zebrał z niego kilka liści rzucając je na bok. Od tak dawna nikt tam nie był. Nikt nie przechodzi, nie odwiedza, nie pamięta. Od śmierci minęło dwadzieścia  długich lat a jego matka tu nie przyszła.
Kwiaty od pogrzebu zamieniały się w kompost a te które były z plastiku były brudne od błota.
Podszedł do tablicy i przejechał ręką po złotych napisach

Justin Bieber
ZMARŁY: 28.03.1996r.
ŻYŁ 20 LAT

Chłopak usłyszał kroki na ścieżce cmentarnej jeszcze raz spojrzał na grób po czym rozpłynął się w grudniowym powietrzu.